„Uderzyłem piłkę, wypiłem trochę piwa – to wszystko, o czym myślałem”.
W 1960 roku Rod Laver odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w turnieju Wielkiego Szlema. Wygrał Australian Open u siebie, pokonując swojego rodaka Neila Frasera w trudnym pięciosetowym finale, który był numerem jeden w turnieju, a zatem uważany za najbardziej prawdopodobnego mistrza. W 1961 roku Laver wygrał również Wimbledon, a brytyjski finał był przeciwieństwem tego w Australii. Na trawiastych kortach w Londynie Rod wygrał decydujący mecz z Amerykaninem Chuckiem McKinleyem w mniej niż godzinę. Po powrocie do domu Laver został powitany paradą mistrzowską na swoją cześć, a także otrzymał klucze do swojego domu w Rockhampton.
Kolejny rok był triumfalny dla Lavera. W wieku 24 lat po raz pierwszy wygrał wszystkie cztery turnieje Wielkiego Szlema, powtarzając osiągnięcie Amerykanina Johna Budge’a, które ustanowił w 1938 roku. Jest jednak jeden niezwykle istotny niuans – do 1968 roku przyjęło się, że w turniejach Wielkiego Szlema mogli brać udział wyłącznie tenisiści, którzy mieli status amatorów. Ich poziom gry mógł być bardzo wysoki, jak Lavera, ale nie otrzymywali wynagrodzenia za udział – czasami wypłacano im bardzo małe premie jako zachętę, a organizatorzy pokrywali koszty podróży.
Wygrałem Wimbledon w 1961 i 1962 roku i otrzymałem za to voucher na 15 funtów i mocny uścisk dłoni
Rod Laver
„Miałem 24 lata, byłem singlem, żyłem bez większych zmartwień, uderzałem piłkę tenisową za darmo, widziałem wszystko, co mogłem, wypiłem kilka piw i od czasu do czasu pozwalałem sobie na odrobinę zabawy. To wszystko, o czym myślałem” – napisał o sobie Laver. Ale perspektywa zarobienia dobrych pieniędzy i możliwość rywalizacji z najsilniejszymi graczami na świecie przeważyła nad lekkością młodego Australijczyka, który wygrał wszystko, co mógł w amatorskim tenisie.